NA TEJ STRONIE PISZE MATEUSZ ZIELIŃSKI
a poza tym PUBLIKUJEMY ZDJĘCIA- I Z BIODRA I Z RĄSI I Z KOMÓRKI
Why so serious? |
Dzień 1.
Jerzy Łazewski wyjawia, co się właściwie będzie działo... |
Nina w ramie wygląda zacnie |
Mateusz patrzy z wyższością- że który raz na warsztatach teatralnych ?? |
Pierwsze spotkanie ze światem Schulza |
Cisza. Spokój. Gromada zawstydzonych spojrzeń wędruje od sufitu do podłogi i od podłogi do sufitu. Ani życzliwe uśmiechy kadry, ani pierwsze ciasteczka nie są w stanie ściągnąć na dłużej ich uwagi. Jest to już tradycyjny pierwszy dzień - dzień wstydu i niepewności, dzień pytań - Co ja tutaj robię? Kim są ci ludzie? Czy Elvis umarł? Ci którzy przetrwają te chwile i wrócą następnego dnia prawdopodobnie zostaną już do końca. Prawdopodobnie.
Skąd się tu wzięłyście? Przyjechałyśmy deskorolką |
Dzień 2.
Nasze grono szczupleje nieco, trauma dnia pytań to nie wyzwanie dla wrażliwych ludzi. Przed tymi, którzy zostali otwierają się mnogie możliwości, ale też obowiązki. Muszą podołać wielu następnym próbom.
Próba Pana Sławka i jego Keyboardu Grozy
Próba Pana Jerzego i Sceniczne Metamorfozy
Ale cóż... Nikt nie mówił że będzie łatwo. Na plus można zapisać, że kadra jak zawsze daje z siebie wszystko, a i ja nie próżnuję. Zbytnio.
dziewczęta słuchają Pana Reżysera |
Sceniczne metamorfozy, czyli czułkiem go, czułkiem- Ała ! |
Wczoraj grono zeszczuplało - ale zgromadzenia też miewają efekt jojo! Dziś najazd uczestników! Jeśli stan liczbowy się utrzyma , trzeba będzie Panu Schulzowi dośpiewać parę charakterów i dostawić jedną czy dwie przybudówki do jego sklepów ( zaznaczam że stan ten jest ewenementem na skalę multiwszechświatową z dodatkowym serem). Dodam też, że liczba zdjęć ukazujących niezwykłe działania naszej grupy rośnie w postępie geometrycznym. Jak tak dalej pójdzie będziemy uszczelniać nimi ściany. Nie, zaraz... I tak już robimy to co roku...*
Co one robią? A co one jedzą? |
Plany- oryginalnie |
*Mateusz ma zapewne na myśli cenne dokumentacyjnie i wysoce estetyczne poprojektowe wystawy fotograficzne- przyp.red.
Dzień 4.
Wiedziałem! zbyt dobre by było prawdziwe! Nasza grupa znów liczy bagatela 6 osób. Trudno. Łaski bez. Damy radę. Co nowego? Nasze gliniane dzieła sztuki nabrały mniej więcej określonych kształtów i wkrótce nasze domki z pierniczków umają przedpola naszej sali teatralnej, tworząc niepowtarzalny klimat i przynosząc naszym widzom wielopoziomowe ( 2 piętra + strych) doznania artystyczne.
Co jeszcze? Wielkimi krokami zbliża się wyjazd do Łucznicy, który pozwoli mi uraczyć publikę ( wreszcie ) wieloma ciekawymi anegdotami zamiast czarować pustą elokwencją wypchaną zdaniami złożonymi i porównaniami niczym rozdęty balon napełniony powietrzem. Ups.
lepim |
Dzień 5.
Krótkie etiudy, które zamierzamy przekuć w fabularną całość zaczynają powoli żyć własnym życiem. W poskramianiu pomaga nam oczywiście reżyser, ale także goście z z domu opieki społecznej "Na Przedwiośniu". Ich entuzjazm niejednokrotnie przerasta nasz ( a to naprawdę trudne). Widzę też jak obok ciasteczek wyrasta nowa tradycja - wspólne śpiewanie. Ciekawe czy się utrzyma... Koniec tygodnia bliski, najwyższy czas zacząć powoli acz metodycznie panikować. Gdyby ktoś nie wiedział jak, polecam startować z klasycznym " A czy my na pewno zdążymy?" z lekkim niepokojem. To tworzy odpowiednią atmosferę.
Grupa tyłem |
Grupa przodem |
pstryk |
Szósty dzień
Dzień na szóstkę? Możliwe. Gdybyśmy byli zwyczajną młodzieżą mogłaby wkraść się pewna rutyna, być może padlibyśmy ofiarami stagnacji... Ha! Nie na mojej wachcie! Tutaj każdy dzień jest ciekawszy od poprzedniego, zbierają się w nim bowiem nawiązania do wszystkich poprzednich przeżyć wzbogacone jeszcze zupełnie nowymi. Niektórym wydaje się, że znają siebie lub innych na wylot. Nic bardziej mylnego. Dopóki nie zobaczyłem ( dziś wieczór) zdjęcia swej facjaty przyozdobionej lennonkami osbournami, nie wiedziałem, że istnieje negatywne podobieństwo. Istnieje. Nie patrzcie na to zdjęcie. Mógłbym za nie dostać trzy lata w zawiasach. Zajęcia? Yyyyy, no tak, prawie już wiemy co chcemy grać na scenie. Wow.
ale! |
Dzień 7.
Zgodnie z groźbami i zapowiedziami w tę niedzielę dane nam było odwiedzić Łucznicę - miejsce sztuki, siedlisko artystów i rękodzielników. Naszym niegodnym pretekstem było stworzenie batiku, który posłuży w naszej sztuce jako dekoracja. Korzystając z braku czujności u kadry rzuciliśmy się z Anką robić wywiady, kręcić plenery i strzelać ujęcia bez żadnego umiaru. Efekty są wymierne i do obejrzenia - odcisną swoje piętno na trailerze, gazetce i wszystkich innych mediach promocyjnych wykorzystywanych podczas Lata w Teatrze. Królem wieczoru ( popołudnia ) był pieczony na miejscu chleb, który jak zawsze budził zasłużony podziw i szacunek ( zwłaszcza z masłem czosnkowym - podwójna porcja szacunku). Oby ten wyjazd tchnął w nas nowe siły, bowiem przed nami ostatnie 5 dni... A to będzie galop i sprint, na przełaj przez płotki bez znieczulenia i savoir vivre, ciężka jak ołowiana kula do kręgli praca. Ufff. Męczę się, gdy o tym myślę
też wykończona |
Dzień 8.
Telegram od Mateusza:
Właśnie skończyliśmy montować* STOP. Zaraz złożymy swe zwłoki na spoczynek STOP. Zaproście rodzinę na środową mszę STOP. Ubiór galowy zgodnie z ostatnią wolą nieobowiązkowy, bo upał jak cholera STOP.*Ania i Mateusz przeprowadzali wywiady, kręcą też film.
Dzień 9 i następne- Mateusz niewyrabia. Podobno dostał się na studia, ale nie miał czasu sprawdzić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz